Zadaj pytanie
 PYTANIE: 2003/141 poprzednie pytanie nastepne pytanie

>>> Zawsze dziwiło mnie to zainteresowanie kobiet buddyzmem, przecież buddyzm jako taki nie jest przyjazny kobietom (jak wiekszosc religii i systemów filozoficznych) skoro Budda tak ociagał sie z założeniem zakonu kobiecego a gdy już się zgodził (na prośbę matki) to reguła ustanowiona dla niego była o wiele surowsza niz w klasztorach męskich. Czy nie jest to dobitny przykład na dyskryminację?

Buddyzm nie jest jakimś jednolitym systemem i z tego powodu nie można wyciągać ogólnych wniosków na temat roli kobiety w tej religii, która to zresztą zmieniała się na przestrzeni wieków. Najczęściej była ona w jakiś sposób związana z kulturowymi uwarunkowaniami krajów, w których buddyzm pojawiał się. Stąd może wynika ta nieobecność kobiet w niektórych buddyjskich szkołach, które funkcjonowały i nadal funkcjonują w Azji - po prostu większość tradycyjnych społeczności azjatyckich dość trudno jest określić jako pro-kobiece czy liberalne.

To fakt, że Budda na początku swojej działalności nie kwapił się do ordynowania mniszek. Najprawdopodobniej spowodowane było to wysokim prawdopodobieństwem, że w grupie złożonej z mnichów i mniszek zbyt często dochodziłoby do łamania celibatu - jednej z podstawowych zasad obowiązujących osoby zakonne. W tamtych czasach współżycie seksualne prawie zawsze oznaczało ciążę, a pojawienie się dziecka wiązało się z założeniem rodziny i niemożnością poświęcenia się praktyce buddyjskiej z taką intensywnością jak wówczas, kiedy było się mnichem bądź mniszką. Zakon kobiecy został powołany do istnienia w momencie, kiedy pojawiła się wystarczająco wielka determinacja ze strony samych kobiet oraz możliwości, które pozwoliły funkcjonować żeńskiemu zakonowi niezależnie od mężczyzn (żona i macocha Buddy pochodziły z arystokratycznych rodów i zostając mniszkami zapewne wyłożyły swoje kosztowności na utrzymanie mniszek).

Większa ilość wskazań, które muszą przestrzegać mniszki nie jest spowodowana tym, że Budda uważał je za istoty podrzędne, ale w dużym stopniu wynikają z pewnych uwarunkowań fizycznych związanych np. z menstruacją. Mnisie ślubowania nie mają na celu zamykania człowieka w jakichś sztywnych regułach, które uważa się za święte i nienaruszalne. Ślubowania te są swego rodzaju podporą dla osób zakonnych, które całkowicie wyrzekają się tzw. "światowych aktywności" i poświęcają swoje życie praktyce buddyjskiej. Zakonne wskazania dają po prostu gotowe przepisy na wiele życiowych sytuacji, nad rozwiązywaniem których mnisi czy mniszki nie muszą się zastanawiać. Należy tutaj podkreślić, że do praktykowania buddyzmu nie jest konieczne przyjmowanie mnisich ślubowań, nie muszą one być również dożywotnie. W całej historii buddyzmu możemy znaleźć wielu wybitnych praktykujących, którzy nie byli mnichami bądź mniszkami. Można również wymienić wiele kobiet, które były wielkimi mistrzyniami Dharmy, szczególnie jeżeli chodzi o tradycję Diamentowej Drogi, np. Jeszie Tsogjal, Maczig Labdron, Mandarawa, Niguma, Sukkasiddhi...

W pewnych tradycyjnych pismach, pisanych przez buddystów-mężczyzn, możemy spotkać się z dość szokującymi stwierdzeniami, w których ciało kobiety porównuje się np. do "skórzanego worka wypełnionego kośćmi, krwią i ropą", jednak należy tutaj pamiętać, do kogo skierowane były tego rodzaju nauki. Ich odbiorcami byli mnisi-mężczyźni, a tego rodzaju rozważania miały na celu pomóc im porzucić seksualne pożądanie poprzez pokazanie wad oraz nietrwałości obiektu tego pożądania (z kolei mniszki analizowały nieprzyjemne aspekty męskiego ciała). Z drugiej strony istnieje też wiele tradycyjnych pism, w których ciało kobiety opisuje się jako "świątynię mądrości", takie nauki były przeznaczone dla ludzi praktykujących buddyjską tantrę, w której seksualizm nie jest problemem, ale może być wykorzystany na ścieżce prowadzącej do Oświecenia. Zatem rozrzut roli, jaką kobieta odgrywa w buddyzmie jest dość szeroki i wynika z indywidualnych predyspozycji praktykujących - nie wszystkie buddyjskie nauki są przeznaczone dla wszystkich buddystów.

W różnych formach buddyzmu, które rozwijają się na Zachodzie, kobiety odgrywają rolę nie mniejszą niż mężczyźni, wiele z nich pełni również funkcję nauczyciela (w Polsce np.: Agnieszka Jędrzejewska, Małgorzata Braunek, Grażyna Perl, Klaudia Żerebiec, Aleksandra Porter, Dorota Krzyżanowska, natomiast w innych krajach m.in.: Hannah Nydahl, Sunya Kjolhede, Khandro Rinpocze...). Myślę, że spośród wielu innych religii to właśnie współczesny nam buddyzm oferuje kobietom najwięcej możliwości rozwoju oraz wolności.

Polecam lekturę książki "Czarownice i dakinie" Johna Reynoldsa (www.awyd.com.pl), w której temat kobiet w buddyzmie (i nie tylko) został omówiony z wielką pieczołowitością.

Podobne pytanie:
2002-073

(jw)




>>>>>>Zadaj pytanie: