Koan Terroru
Lawrence Pintak
Rozważania amerykańskich buddystów na temat przemocy. Artykuł został opublikowany w serwisie Belief Net po wrześniowych zamachach w U.S.A. z roku 2001.
|
"Nie krzywdź, ale powstrzymaj przemoc"
Myotai Treace Sensei
opat ośrodka budyzmu Zen w Nowym Jorku
"Kiedy jest to konieczne, zabij, ale tylko kierując się mądrością i współczuciem"
John Daido Loori Roshi
opat klasztoru Zen Mountain
Podpalający się mnisi buddyjscy protestujący w ten sposób przeciw wojnie w Wietnamie: oto obraz zakorzeniony w naszej zbiorowej świadomości. [Należy dodać, że obraz fałszywy. Akty samospalenia dokonane przez wietnamskich mnichów na początku lat 60-tych XX wieku skierowane były przeciwko anty-buddyjskiej polityce katolickiego prezydenta Wietnamu Jean Baptiste Ngo Dinh Diem'a - przyp. CS]
Pomimo, że odradzają narodom kierować się żądzą zemsty, wielu czołowych nauczycieli buddyjskich niechętnie stwierdza, że nawet religia oddana szerzeniu pokoju dopuszcza pewne sytuacje, w których działanie manifestujące się w postaci przemocy jest nie do uniknięcia.
Nie możemy po prostu dać sobą pomiatać - przyznaje Gelek Rinpocze, tybetański lama mieszkający w USA - Jako buddyści nie możemy skrzywdzić nawet muchy, ale jeśli mucha krzywdzi inne istoty musimy ją przed tym powstrzymać.
Nauczyciele buddyjscy żyjący w Ameryce nawołują do unikania gniewu i do okazywania współczucia zarówno ofiarom jak i sprawcom przemocy, zachęcając polityków do poszukiwania i odcinania przyczyn leżących u podstaw nienawiści. Starają się także pogodzić nauki prowadzące do ustania cierpienia z zagrożeniem terrorystycznym wywołującym to cierpienie.
Wkraczacie w koan "Powstrzymaj Przemoc" - tłumaczy Sensei Myotai Treace, opat ośrodka Buddyzmu Zen w Nowym Jorku, nawiązując do niedającej się rozwiązać zagadki, którą mistrzowie Zen zadają swoim uczniom - Nie krzywdź, ale powstrzymaj przemoc.
Samuraje Zen. Tybetańscy wojownicy Dharmy. Gniewne formy buddów. Wszyscy oni reprezentują pełne mocy buddyjskie tradycje, które uznają przemoc jako narzędzie Dharmy. Ci, którzy podążają tą drogą składają obietnicę bodhisattwy - dobrowolne przyrzeczenia, aby wyzwolić wszystkie istoty z cierpienia.
Jedno z nich mówi, że musisz zabić, jeśli przyniesie to pożytek innym - wyjaśnia Nicolas Ribush, były mnich zarządzający archiwami Lamy Yeshe - Jeżeli tego nie zrobisz złamiesz swoje zobowiązanie.
Nauczyciele jednak zgodni są co do jednego: przemoc musi mieć wyższy cel i musi zapobiegać kolejnej przemocy, nie będąc jednocześnie zemstą. Kiedy będzie to konieczne możesz zabijać, ale tylko jeżeli naprawdę kierujesz się mądrością i współczuciem - dodaje John Daido Loori Roshi, opat klasztoru Zen Mountain - Musimy jasno dostrzegać problem pod względem czasu, miejsca i sytuacji danej jednostki. To, co jest w porządku w jednych okolicznościach może nie być do zaakceptowania w innych.
Robert Thurman z Uniwersytetu Columbia uważa, że akcja komandosów mających na celu "pozbycie się" terrorystów bez strat w cywilach może być nawet "bohaterskim" czynem. Osoba robiąca coś takiego jest bodhisattwą, ponieważ cechuje ją mądrość i umiejętności, nie ulega ona zarazem nienawiści bądź atakowi gniewu - wyjaśnia najbardziej znany amerykański rzecznik buddyzmu tybetańskiego.
Khandro Rinpocze, nauczycielka buddyzmu tybetańskiego, uważa, że jest niezmiernie trudno "zwykłym istotom" skutecznie bronić siebie i innych jednocześnie nie popadając w gniew. Mimo wszystko, stwierdza: Jeśli mamy pewność, że Osama bin Laden jest naprawdę odpowiedzialny za tę nienawiść i agresję, to nawet nie potrzeba do jego unieszkodliwienia oddziału komandosów złożonego z urzeczywistnionych bodhisattwów. Każda istota mająca na uwadze ludzkie dobro byłaby do pewnego stopnia usprawiedliwiona z podjęcia się takiego działania.
Nie sądzę abym posiadał jakieś transcendentalne zrozumienie tego wszystkiego, jest to dosyć oczywiste - mówi Joseph Goldstein, współtwórca Insight Meditation Society, jednej z największych organizacji buddyjskich w USA - Wydaje mi się oczywistym, że musimy zareagować gdyż, jeśli chodzi o prawdziwe zagrożenie wszelkie akty obrony są całkowicie uzasadnione. Jak zrównoważyć to wszystko aby nie stworzyć jeszcze więcej przemocy - oto prawdziwy koan.
Dalajlama, buddyjski symbol pokoju, przyznaje, że jeżeli tybetańska armia byłaby w stanie powstrzymać Chińczyków, przystałby na zbrojny opór tylko po to, aby zapobiec całemu cierpieniu, które przyniosła chińska agresja.
Jeżeli nasza motywacja jest szczera i pozytywna lecz okoliczności wymagają ostrej reakcji, tak naprawdę nie działamy motywowani przemocą - powiedział Dalajlama jeszcze na długo przed dzisiejszym (wrzesień 2001) kryzysem - Bez względu na sytuację, uważam, że pełna współczucia troska o los innych - nie swój własny - jest jedynym usprawiedliwieniem użycia siły.
Thurman, bliski przyjaciel i uczeń Dalajlamy, przyznaje, że ostatnie wypowiedzi przywódcy Tybetańczyków są oparte na pokojowym przekazie. Jego Świątobliwość wyznacza linię graniczną. Nie jest on jedynym, który mówi o stosowaniu pewnego rodzaju przemocy, która może zapobiec jeszcze większej przemocy - mówi Thurman - Jego celem nie jest bynajmniej usprawiedliwianie władzy, która dokonuje masowych bombardowań.
Jak każdy ze wspomnianych w tym artykule nauczycieli, John Daido Loori podkreśla potrzebę poszukiwania alternatyw na zażegnanie przemocy. Wspomina o zaproponowanej przez Jesse Jacksona misji polegającej na zbombardowaniu Afganistanu żywnością, czy innych długoterminowych metod mających na celu uderzenie w samo źródło cierpienia. Jednakże zapytany o to czy USA powinny zareagować na ataki terrorystów odpowiada jednomyślnie: Jak najbardziej, ale stopień reakcji i motywacja mają wielkie znaczenie, przede wszystkim, odnosi się to do rodzaju karmy, którą zasiewamy.
Dr. Andrew Olendzki, naukowiec buddolog z Barre Center, przytacza różnego rodzaju historie ilustrujące ten problem. Jest powiedziane, że w jednym z wcześniejszych wcieleń Budda zabił człowieka, który miał zamiar zabić pół tysiąca innych ludzi. Z kolei innym razem, Budda zapytany, czy zraniłby w celu ratowania dławiącego się chłopca, któremu coś utkwiło w tchawicy, odpowiedział, że bez wątpienia tak.
Moim zdaniem Budda rozumiał i akceptował to, że pewna ilość przemocy jest nieodłączna od niektórych sytuacji życiowych - kontynuuje Olendzki.
Nowojorska Wioska Zendo jest usytuowana tylko kilka przecznic od Ground Zero. Jej opatka, Pat O'Hara Sensei, stwierdza, że to nie bliskość zagrożenia, lecz jego natura pomogła jej zrozumieć, że w niektórych sytuacjach współczucie wymaga zdecydowanego działania.
Jestem pacyfistką od lat 60-tych, ale mimo wszystko muszę dbać o to, co wydarza się przed moim nosem. Byłam także ogrodnikiem i też czasami musiałam pozbywać się szkodników. Taka jest po prostu rzeczywistość - przyznaje O'Hara.
Wielu nauczycieli, nawet tych dbających o łagodny wizerunek, uznaje działanie pasażerów będących na pokładzie porwanego samolotu, który rozbił się w Pensylwanii, jako przykład najwyższego zrozumienia koanu terroru.
Z podziwem myślę o tych ludziach - oświadcza Sharon Salzberg, kolega Josepha Goldsteina z Insight Meditation Society - Nie wiem do końca co sądzić o odbieraniu komuś życia e celu zmniejszenia przyszłego cierpienie, ale uważam że to właśnie motywacja, uwarunkowania motywujące nas do działania, są tak naprawdę ważne.
Genpo Merzel Roshi, opat ośrodka Zen w Utah, wrócił do domu z Europy kilka dni po atakach terrorystycznych. Nie ma on wątpliwości co do mądrości pasażerów rozbitego samolotu: Trenowałem sztuki walki i byłem przygotowany żeby zrobić co w mojej mocy aby bronić samolot, którym leciałem. Istnieje niewiele sytuacji, w których musimy złamać zasadę "działaj, ale nie zabijaj", ale jeżeli byłaby to najwłaściwsza decyzja, najmądrzejsza, najlepsza, dla większości ludzi, z pewnością jestem przygotowany na zrobienie tego kroku.
Tłumaczył Tomasz Pardus. |