Wojownicy Dharmy
Czagdud Tulku Rinpocze Jego Eminencja Czagdud Tulku Rinpocze, wysoce urzeczywistniony mistrz medytacji i medycyny tybetańskiej urodził się w 1930 roku. Był opatem klasztoru Czagdud Gonpa założonego w 1131 roku. Rinpocze dwukrotnie odbył trzyletnie odosobnienia i pobierał nauki od wielkich ówczesnych mistrzów Diamentowej Drogi. W 1959 roku, kiedy nadeszły czasy chińskiej okupacji, Rinpocze udało się zbiec do Indii gdzie pomagał założyć i kierować kilkoma obozami dla uchodźców. Na zaproszenie amerykańskich uczniów przyjechał w roku 1979 do USA. Od tego czasu założył ośrodki buddyjskie w USA, Kanadzie i w Brazylii. Rinpocze zmarł w listopadzie ubiegłego roku. |
Wielu mistrzów buddyjskich przepowiadało, iż za kilkaset lat, kiedy nad ziemią zaczną gromadzić się czarne chmury gniewu i agresji i nie będzie żadnego sposobu, aby je powstrzymać, królestwo Szambali otworzy swe podwoje i do walki przystąpią oświeceni wojownicy. Każdy przez nich napotkany będzie miał wybór - albo dobrowolnie porzuci niecną drogę albo poprzez bezpośrednią interwencję zostanie wyzwolony i uda się do czystej krainy gdzie nie pojawia się cierpienie.
Pewna opowieść mówi o kapitanie promu, który przewoził na swoim pokładzie 500 bodhisatwów przebranych za kupców. Na pokładzie znajdował się również złodziej. Ów, zaplanował, że zabije wszystkich i zagarnie cały ładunek. Kapitan, który również był bodhisatwą przewidział jego zbrodnicze zamiary i zrozumiał, że jeśli złodziej zrealizuje swój plan, będzie przeżywał eony cierpienia. Kierowany głębokim współczuciem, kapitan był gotów wziąć na siebie piekielne tortury i zabił tego człowieka. W ten sposób zapobiegł karmie i cierpieniu, które byłoby nieskończenie większe niż cierpienie zabitych bodhisatwów. Współczucie kapitana było pozbawione stronniczości a jego motywacja całkowicie bezosobowa nieosobista.
W tym momencie, kiedy przelewam te słowa na papier, Bliski Wschód płonie ogniem wojny. Kiedy oglądam wiadomości, wyrażam głębokie życzenie aby ta wojna zapobiegła większym wojnom, większemu cierpieniu, a ci którzy protestują przeciw tej wojnie oby rozwinęli umiejętności dzięki, którym zaprowadzą trwały pokój. Nie jesteśmy w stanie prawidłowo ocenić motywacji żadnego z uczestniczących w tym konflikcie, ale mało prawdopodobne jest, że ktokolwiek z nich potrafi przynosić ostateczne wyzwolenie zarówno przyjaciołom jak i wrogom albo, że będąc zaangażowani w konflikt będą potrafili utrzymać bezstronne współczucie.
Jednakże, jesteśmy w stanie poznać nasz umysł. Możemy postępować zgodnie z buddyjskimi ideałami niezależnie od tego czy jesteśmy żołnierzami, protestującymi, podejmujemy decyzje czy obserwujemy. Możemy życzyć, aby jakakolwiek dobra rzecz w tej całej sytuacji przetrwała i aby zapanował prawdziwy, trwały pokój. Budda nauczał, że przez niezliczone wcielenia wszystkie istoty były naszymi rodzicami i okazały nam wielką miłość. Jednak teraz, miotają nimi trucizny umysłu - pożądanie, gniew, niewiedza i to sprawia, że okropnie cierpią. Czyż możemy pozbawić którąkolwiek istotę naszego współczucia, czy słońce pozbawia kogokolwiek swego ciepła i światła?
Zależy nam na pokoju - teraz i w przyszłych wcieleniach. Nie możemy, więc wykluczyć tego, że w pewnym momencie każdy z nas będzie musiał podjąć aktywne działania, aby zapobiec większemu cierpieniu. Oby duchowe nastawienie, które teraz mamy pozwoliło nam wchodzić w takie sytuacje z umysłem wolnym od trucizn. Obyśmy działali ze spontanicznym współczuciem aby przynieść ostateczne wyzwolenie wszystkim - ofiarom i napastnikom.
Tłumaczyła Agnieszka Bałazy. |